Archiwum luty 2004, strona 3


lut 04 2004 Asertwyność
Komentarze: 0

I  kolejna próba bycia asertywnym. zabawne... W moim wieku doskonalenie umiejętności bycia asertywnym... ale lepiej późno niż wcale. I "poszło" wczoraj kilka ważnych sms-ów, a także rewelacyjny list... No i oczywiście rozmowa na gg. No ludzie... Nie można sobie robić z ważnych spraw kabaretu... Są w życiu ludzi takie przestrzenie (właściwie to cała przestrzeń ludzkiego funkcjonowania), w których wszystko musi być jasne, przejrzyste... I o to będę walczył (ale słowo!). I nie ważna jest cena. Nic na siłę. Nic za wszelką cenę.

A swoją drogą, to czemu tutaj wczoraj nie mogłem się dostać?

januszg : :
lut 02 2004 Bóg sam wystarczy...
Komentarze: 0

... to fragment jednego z piękniejszych kanonów z Taize... Ale tak jakoś mi sie zebrało na religine refleksje... No, może nie do końca religijne? Raczej organizacyjne... Po kilku chwilach rozmowy na gg z pewnym  człowiekiem muszę bardzo poważnie zweryfikować moją przynależność wyznaniową... I kładę przed Panem runo... Wielkanoc. Uroczystość Zmartwychwstania ... Dobry moment, aby zakończyć rozważania i podjąć decyzję...

Już dość. Za dużo słów, dziwnych decyzji. Czas na porządki...

januszg : :
lut 02 2004 Nadeszła wielkopomna chwila...
Komentarze: 1

No właśnie. Nadeszła. Okaże się, czy i na ile jestem skuteczny... Oj, życie... A może jakieś "światełko w tunelu"?

A oprócz tego napisałem list do x. M. I będzie afera. Ale co ja zrobię, skoro tak czuję? Generalnie: wszystko mi jedno... Nie zrezygnuję z wyrażania swoich odczuć, emocji, obserwacji... Amen.

januszg : :
lut 01 2004 Suplement?
Komentarze: 1

Ufam, że nikt z P.T. Blogowych Znajomych nie będzie słów moich (poniższych) odnosił do siebie. Dla Was zarezerwowana jest notka z 31 stycznia...

Bo Wy, to zupełnie inna historia... (na szczęście). I proszę wystrzegać się nadinterpretacji (tak, tak Eluś... :-).

Bo pewnie trudno w to uwierzyć, ale ja czasem żyję w realnym świecie... Poważnie:-)

januszg : :
lut 01 2004 Cudze życie
Komentarze: 3

Nie podoba mi się to... Mam wrażenie, że nie mam takiego swojego "prawdziwego życia", że żyję życiem innych ludzi... Ale to fałsz, zakłamanie. Jakoś łatwo uciec od rzeczywistości. Zatopić się w problemach innych.To taka ułuda: jestem potrzebny, robię coś ważnego. Ale co potem? Kiedy już wszystko załatwię, kiedy odpowiem na wszystkie ważne pytania, kiedy zdradzę znane mi tajemnice... Co wtedy? Pustka, cisza, jałowość?  Coś mi w tym nie gra... Ale co? Pomyślę o tym jutro...

A może ja jednak wciąż uzależniam się od ludzi? Staram się wchodzić w rolę spowiednika- terapeuty- doradcy- wychowawcy- a generalnie "klozetu" (przepraszam spowiednikow, terapeutów za sprowadzenie ich działań do tak przyziemnej funkcji...). Coś w tym jest. Potem tylko spłuczka i ... gotowe. Następny proszę! I tak wciąż... Czas wyjść z tej roli. I ogłosić: nie wiem, nie potrafię, nie chcę, mam dość, teraz JA... Chce miec prawo do tego, by sie złościć, by nie być wdzięcznym, by odchodzić i powracać..., by płakać, szydzić, krytykować, mówić prosto w twarz to, co czuję...

umrę

ale się narodzę 

 

 

januszg : :