Komentarze: 8
Rodzi się we mnie jakiś przedziwny bunt. Do szewskiej pasji doprowadzają mnie ludzie "zatopieni" w kłamstwie, fałszu, przekonani o swej prawości i doskonałości. Wiem kim i jaki jest człowiek... I przyznam się, że więcej człowieczeństwa jest w grzeszniku, który zna prawdę o sobie, aniżeli w "człowieku doskonałym", który w rzeczywistości nie wie kim jest... Boję się takich "papierowych" ludzi. Boję się, że w pewnej chwili "wyjdzie" z nich cała prawda o człowieczeństwie...
Jeśli ktoś staje przede mną jako "anioł"- jest przegrany. Ale jeśli staje przede mną człowiek, który wie kim jest, wie jaki jest i każdego dnia stara się być dobrym, prawdziwym człowiekiem, to wiem, że miałem szczęście, że spotkałem prawdziwego, mądrego człowieka... I nie chcę spotykać "papierowych ludzi"... Nie chcę wchodzić z nimi w interakcje... To takie płytkie, małe... I chyba trzeba przejrzeć terminarz z adresami.... Bo już wiem, że tylko z człowiekim prawdziwym można wyruszyć w daleką wędrówkę. Inie trzeba się bać, że zawiedzie...