Komentarze: 3
I już właściwie po... Szkoda... Kiedy chodziłem do szkoły i nie wymyślono jeszcze wolnych sobót, to najpiękniejszą chwilą był sobotni wieczór, a najgorszą wieczór niedzielny... I chyba nic się nie zmieniło... Taka jakaś cisza, pustka... Tak "pięknie" piszę sms-y do x.MS, że już mam spokój. I słusznie. To jest ta przestrzeń, w której asertywność bardzo się przydaje...
I skończyłem pisać list do M. Wreszcie. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że list był bardzo skomplikowany, trudny i wymagał głębokiego zastanowienia...
I teraz guziczkiem "zamknę" komórkę... I tak milczy...