Archiwum 04 lutego 2005


lut 04 2005 dramaty zwykłych ludzi....
Komentarze: 2

Każdego dnia jestem na cmentarzu. Widzialem oceany łez. Widziałem smutek i beznadzieję, która potem stawała się wiarą.

Każdego dnia na murze "mojego" cmentarza jest jakaś informacja o pogrzebie. w jesienno-zimowe miesiące tych kartek wypisanych czarnym tuszem jest więcej... Wciąż zatrzymują się ludzie. Co myślą? Nie wiem. Może się cieszą, że anioł śmierci nie odwiedził ich domu, rodziny...

Wczoraj był pogrzeb młodego człowieka, sportowca, przed którym było całe długie i pewnie dobre życie.Ta nadzieja przemieniła się we wrak samochodu, a człowiek- kogoś syn, wnuk, brat, kolega,sąsiad- przemieniony został w garść popiołu.

Za urną szły tłumy ludzi.

W tym samym czasie, inna rodzina umierała ze strachu, bólu i bezradności...  Chłopak nie jechał sam. Jechał z młodą dziewczyną - córką, siostrą, wnuczką, koleżanką.

Zdruzgotane ciało, zdruzgotane marzenia, plany, nadzieje.

Co ja powiem jej Babci? Ile mogą udźwignąć ludzie, który dopiero 11 lat temu  odprowadzili na cmentarz córkę, która zmarła przy porodzie? Tak trudno pogodzić się z cierpieniem mlodego dziecka, wnuczki......

Kolejny raz nic nie wiem, nic nie rozumiem. Kolejny raz przeraża mnie słabość i bezradność człowieka, moja bezradność...

Bóg nie chce śmierci człowieka. Ale ...

Idę spać.

Myślą otaczam tę Dziewczynę... Modlę się za Jej bliskich, za zwykłych, dobrych ludzi... I proszę o siłę  i mądrość i odwagę...

A jutro, jak każdego dnia pójdę na cmentarz. I nie wiem, czy bać się kolejnych cmentarnych nekrologów, czy ułudy, beznadziei, cierpienia i bólu.......

 

januszg : :